17.09.2014 - wizyta w muzeum w Luoyang
Po kilkunastu godzinach jazdy pociągiem, wysiedliśmy na dworcu w Luoyang. Okazało się, że jest zimno i pada deszcz.
Chociaż organizatorzy przygotowali dla nas - podobnie jak w Szanghaju dwa autobusy, to okazało się, że ich bagażniki są za małe na nasze skromne bagaże. Reszta bagaży pojechała trzecim autobusem.
Ruch uliczny podobnie jak w Szanghaju jest dla nas bardzo dziwny... Po ulicach jeżdżą na przykład masy pojazdów dwukołowych - bardzo często elektrycznych - które z reguły poruszają się bez świateł nawet w środku nocy. Wszyscy kierowcy co chwila trąbią, natomiast kierunkowskazy są używane do rzadko. Pomimo tego ruch jest płynny, prawie nie ma korków.
Z naszych obserwacji wynika też, że pieszy zawsze ustępuje samochodom i skuterom, choćby szedł po przejściu na zielonym świetle.
W holu stoi tron, ale można go tylko pooglądać ;-)
Widok z hotelowego okna
A tak wyglądają nasze pokoje
Ten telewizor nie był przez cały nasz pobyt ani razu włączony. Na oglądanie TV nie starczyło czasu.
Po zameldowaniu się w hotelu i rozpakowaniu bagaży jedziemy do muzeum w Luoyang. Muzeum mieści się w gigantycznym budynku, przez co sprawia wrażenie, że w środku jest prawie puste. Historia Chin jest bardzo długa, stąd niektóe eksponaty liczą sobie kilka tysięcy lat.
Od chodzenia bolą nogi, po muzeum śmiało można by jeździć na rolkach
Jest tu tak spokojnie, że można się chwilkę zdrzemnąć ;-)
A teraz kolej na kolejną buddyjską świątynię. Deszcz wciąż pada i pada i pada...
Komplet dzwonów - kolejny starożytny instrument z Chin.
Chińska kapela weselna
Dawna chińska taksówka ;-)
W Luoyang posiłki jemy w hotelowej restauracji. Na śniadanie, obiad i kolację jest to samo menu. Na szczęście można wybierać spośród ponad 20 różnych potraw.
Komentarze
Prześlij komentarz